niedziela, 24 lipca 2016

Skandynawia 2016 - dzień 1

Dzień 1 - 24 czerwiec 2016Pruszków - Komorów - Port w Gdyni (443 km) - Prom StenaLine do 

Karlskrona (Szwecja) - Vaxjo (106 km) - 10 km w stronę Goteborga


Masa przygotowań. Zakupy, jeszcze serwisy motocykli. Ja swój odbieram w dzień wyjazdu - plan był taki, żeby pojechać 23 czerwca po południu, przekimać się u dobrych znajomych w Gdyni i rano podjechać na prom. Niestety moje moto i gorąco zdecydowali, że jednak jedziemy w nocy z Łasuchami (Sylwia i Michał - Łasuch). Żegnamy się z rodzicami (przyjechali pilnować kota) i wyruszamy do Komorowa koło 22.00 (23.06). 


Licznik Marcina

Licznik mój:

W Komorowie parujemy interkomy, żeby mieć ze sobą łączność podczas wyprawy. Wygląda to bardzo śmiesznie, bo wsadzamy twarze do kasków i gadamy do nich jak do telefonow :D

Wyruszamy koło północy. Jedziemy autostradą. Masakra. Nudno i jestem potwornie zmęczona. Zasypiam prowadząc moto - musimy się zatrzymać, bo prawie zjechałam na sąsiedni pas.... Po jakimś czasie robimy też postój na jedzonko...



Na miejscu w Gdyni jesteśmy o godzinie 6.00 rano. Mamy jeszcze dwie godziny do promu, dlatego postanawiamy podjechać na klif nad plażą trochę pokimać. Widok jest piękny, ale jesteśmy zbyt zmęczeni, żeby się nim cieszyć...



Po około 2 godzinach jedziemy na prom. Wpuszczają o 8.00.


Nasze chłopaki przed wyjazdem postanowiły się ostrzyc i zgolić brody (wikingi bez brody - co to ma być!!!). Wyglądali jak pucisie <3


Do Szwecji płyniemy promem za 320 zł (cena za dwie osoby i dwa motocykle) plus kajuta na dwie osoby za 229 zł (dzielimy na 4 osoby). Cena była promocyjna chyba z 600 zł :). 

Wprowadzamy motocykle, przebieramy się w ciuchy cywilne i zwiedzamy wnętrze i zewnętrze promu :)











Przy okazji nabywam pierwszą ranę - Marcin nadepuje mi na dużego palca u nogi i leje się krew :P



W środku znajdujemy kabinę pewnie za miliony pieniędzy :)



Potem wracamy do kajuty - okazuje się, że kajuta dwuosobowa to tak naprawdę czteroosobowa, ale dwa łóżka na dole są złożone. Rozkładamy je i idziemy w kimę...



Marcin wstaje koło 15 - no przecież mecz naszych leci, to nie może go odpuścić, Ogląda go w restauracji jedząc obiad - my śpimy jak zabici.




Budzi nas dopiero megafon, że niedługo dopływamy i mamy opuścić kajuty dla sprzątających. Szybki prysznic, szybka kawa, szybkie sprawdzenie co się dzieje i lecimy po motocykle.








Po wyjeździe z promu postanawiamy kawałek odjechać w stronę granicy z Norwegią.







Dojeżdżamy 10 km za Vaxjo w stronę Goteberga. Tam znajdujemy nocleg, przy palenisku, nawet z kibelkiem. Śpimy na dziko :).




Rozstawiamy namioty, rozpalamy ognisko - robimy grila :) :P

Już późno w nocy zauważamy, że nie ma kompletnej ciemności, tylko szarówka - tak naprawdę nie potrzebujemy za bardzo latarek.

Wyciągamy kieliszki, Łasuch wyciąga bimber i pijemy toast za wyprawę i za to, żebyśmy się po wyprawie odzywali do siebie :). To jest początek wspaniałej wspólnej przygody!!!!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz