Dzień 6 - 01 wrzesień 2015
Czarnogóra (223 km)
Wyruszamy koło 10 po śniadanku i kawusi. Dziś naszym celem jest dojechanie nad morze a może i przekroczenie granicy z Albanią?
Dojeżdżamy do mostu nad rzeką Tarą. Jest to miejsce bardzo piękne i mega turystyczne. W zeszłym roku zjeżdżałam tam na linie nad przepaścią obok mostu. W tym roku ograniczyliśmy się do zdjęć i kupienia paru pamiątek.
Oczywiście daliśmy się naciągnąć. Szukając magnesików na lodówkę oraz naklejek na kufry zaczepił nas Pan z winem, czy nie chcemy spróbować. No pewnie, ze chcemy!!!! Winko z jeżyn, dobre, slodkie, pycha. No to co - kupujemy!!!! Żaden z nas nie zwrócił uwagi ile procent ma to wino. A gdybyśmy zwrócili, to byśmy zobaczyli, ze procenty były zamalowane. Oczywiście zapłaciliśmy za nie dwa razy więcej niż w sklepie, gdzie jak się później okazało kosztowało mniej i było napisane, że wino ma tylko 5 %. No ale co zrobić :)
Ruszamy w kierunku Biograskiej Góry. Droga dobra, ładne widoki. Lepiej łapię technikę pokonywania górskich zakrętów. Mocno udami trzymam bak, pochylam moto, zginam ręce i robię przeciwskręta :). Jest naprawdę git :).
Dojeżdżamy do Podgoricy - nie wjeżdżamy głębiej, raczej omijamy ją obrzeżami. Mijamy miliony tuneli. Marcin zauważa, że zmienia się roślinność z górskiej, leśnej na żółtą. Zauważamy drzewa oliwne i figowce z mnóstwem fig - mniaaam :).Robi się też coraz bardziej gorąco.
Od Petrovic jedziemy koło Jeziora Szkoderskiego, mokradła i niezłe widoki.
W koncu zjeżdżamy z gór i naszym oczom ukazuje się morze!!!!
W Petrovac jemy pyszny obiad - robale. Ja krewetki, Marcin ośmiornice :).
Tam też, widząc kąpiących i śmiejących się ludzi, postanawiamy, że będziemy szukać gdzieś niedaleko noclegu, żeby pomoczyć tyłki w morzu. Odpuszczamy przekraczanie granicy z Albanią - a właściwie przenosimy to na jutro :). Zbieramy się i sru, szukać noclegu - szybko, puki słońce na niebie i woda gorąca!!!
Dojeżdżamy na kemping w Buljarica nad samym morzem. Ogarniamy namiot, przebieramy się i biegiem nad morze!!!!
Woda cieplutka. Ja pływam z nadmuchanym wielkim kołem!!!
Po zacnym orzeźwieniu wyruszamy na zakupy na kolację i śniadanie. Właśnie na tych zakupach znajdujemy takie samo wino dwa razy tańśze niż to, co kupiliśmy nad rzeką Tarą. Oczywiście kupujemy na prezenty :).
Jeszcze na ulicy kupujemy trochę warzyw i nasze ukochane figi.
Robimy sobie ucztę na kocyku.
Po uczcie idziemy nad morze wieczorową porą.
Okazuje się, że byłam dokładnie w tym samym miejscu na wyprawie w zeszłym roku. Gadamy sobie i pijemy. Jest bardzo pięknie. Widać gwiazdy i drogę mleczną. Wszystko byłoby super, gdyby nie to, że w dzień i wieczorem jest mnóstwo ludzi. Dochodzimy do wniosku, że plaża i miejsce jest zbyt bardzo dla nas komercyjne. Jednak oboje wolimy trochę bardziej ukryte, kameralne miejsca...
A jutro? ALBANIA!!!!
Jeszcze film z trasy i zabawy w morzu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz